wtorek, 16 września 2014

Losy książek

"Habent sua fata libelli" - Książki mają swoje losy.


         Książka, tak jak i każdy z nas ma swoją historię - ciekawą, trudną, pełną niespodzianek lub zupełnie zwyczajną. Na książkę czai się cały szereg niebezpieczeństw - pierwszym z nich jest kornik, na temat którego bibliofile podnieśli larum w wielu dziełach poświęconych walce z nimi.
        Książka nie ma łatwego życia, gdziekolwiek znajdzie się, to może napotkać ją bezwględny los: pleśń w piwnicy, mysz na strychu, słońce pochłonie barwę z oprawy, a marny papier posypie się i postrzępi. Na drogocenne egzemplarze polują także "książkowi rozpruwacze". Jeden kolekcjonuje karty tytułowe, drugi  artystyczne okładki, a trzeci barwne ilustracje. W XVIII wiecznym Paryżu modne było zbieranie kolorowych ilustracji, którymi później wyklejano ściany, parawany lub piece.
       W pierwszej połowie XIV wieku biskup z Durham Richard de Bury napisał słynną książkę Philobiblon czyli O miłości do ksiąg (polskie tłumaczenie pochodzi z 1921 roku przez Jana Kasprowicza).


ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
Jak należy troskliwie obchodzić się z książkami
i utrzymywać je w porządku

 Spełniamy nie tylko obowiązek wobec Boga, przygotowując tomy nowych książek, lecz posłuszni jesteśmy i obowiązkowi miłosierdzia świętego, troskliwie obchodząc się z książkami, układając je w dobrym stanie na ich miejscach, iżby radowały się że czyste wychodzą z rąk naszych i że bezpiecznie spoczywać mogą na półkach.
Po szatach świętych i świętych naczyniach, przechowujących Ciało naszego Pana, z pewnością księgi są godne, iżby księża obchodzili się z nimi z czcią należytą, albowiem dopuszczają się na nich haniebnej zniewagi, jeśli śmią się ich brudną dotykać ręką. Uważamy przeto za godziwe przestrzegać uczniów przed rozmaitymi zaniedbaniami, których zawsze mogą uniknąć, a które księgą prawdziwą wyrządzają szkodę.
Nasamprzód co się tyczy otwierania i zamykania ksiąg niech to z winnym czynią szacunkiem, nie rozrywać ich z nieopatrznym pośpiechem i po przeczytaniu nie zostawiać ich na miejscu, ale raczej umieszczać je tam, dokąd w dobrym przynależą zamknięciu. Albowiem księga na większą zasługuje troskliwość niż obuwie.
Istnieje naprawą źle wychowane stado uczniowskie, co pozbawiony kierownictwa regułami przełożonych, od razu wielce się swym głupim pyszni nieokrzesaniem. Zachowują się ci młodzieńcy bezczelnie, aż pękają z nadętości i w niczym najmniejszego nie mając doświadczenia, z wielką o wszystkim wyrokują pewnością.
Widzieliście może tego rodzaju lekkomyślnego chłystka, jak postępuje sobie bałwan ten przy czytaniu, jak zimą w czasie mrozu, z zakatarzonym i mokrym siada nosem, jak nie myśli o tym, aby go wytrzeć i plugawymi smarkami nie zapaskudzić książki przed nim leżącej. Że też, Panie Boże, zamiast książki, nie dano mu raczej fartucha i ścierki.
Paznokcie ma pełne cuchnącego brudu, czarnego jak sadza i nimi o to zaznacza sobie dogadzający mu ustęp z książki. Rozdziela pomiędzy rozmaite kartki niezliczoną ilość słomek z wystającymi końcami, aby istny siennik przypominał mu to, czego pamięć jego zachować nie zdoła. Ponieważ książki nie mają takiego żołądka, któryby słomę tę strawił, wypycha ona nasamprzód książkę z jej oprawy, żeby w końcu zgnić zapomniana.
Nie wstydzi się śmierdziel taki jeść owoców i sera nad otwartą książką albo każe spacerować szklance to po jednej, to po drugiej stronicy, a nie mając swej dziadowskiej sakwy pod ręką , pozostawia w książce resztki obiadu. Gada bez przerwy, zajmuje czas kolegom nieustannym szczekaniem i racząc ich kupą zdań, wszelkiego pozbawionych sensu, opluwa śliną książkę otwartą położoną na kolanach. Ba, w ferworze wymachując rękami, opiera się na książce i po krótkim rozkoszowaniu się wiedzą w długą zapada drzemkę, a potem budząc się i naciągając brwi, miętosi marginesy książki nie bez małej dla książki tej szkody.
Ale deszcz przestaje padać i już wystrzelają kwiaty spod ziemi; i oto wzmiankowany uczniak, nienawidzący raczej książek, niż rad je widzący, napełnia tom swój mnóstwem fiołków, pierwiosnków róż i listków koniczyny; wilgotną spotniałą ręką posługuje się przy odwracaniu stronic, brudnymi rękawiczkami dotyka się białego pergaminu i za wierszami idzie palcem, tkwiącym w starej skórze; czując że gryzie go pchła, rzuca księgę świętą na ziemię i ta leży cały miesiąc nie ruszona i tak pokrywa ją kurz, że odmawia już posłuszeństwa usiłującemu ją zamknąć.
Istnieją też bezwstydni młodzi ludzie, którym szczególnie należałoby zakazać dotykania się książki, zaledwie bowiem nauczyli się odcyfrowywać litery a już bawią się w nieszczęśliwych komentatorów tych tomów przecudnych, które im powierzono; a gdzie dawniej szeroki był margines naokoło tekstu, widać obecnie potworny alfabet, albo jakąś inną bezwstydność tak jak przedstawia się ich wyobraźni i jak ją w czelności swej maluje cyniczne pióro. Tam jakiś łacinnik, tam sofista tam inny niedowarzony jakiś pisarek próbuje zręczności swego pióra i w ten sposób widzimy bardzo często że najpiękniejsze księgi tracą wartość i pożyteczność. Istnieje także pewien gatunek złodziei, w wysokim stopniu kaleczących księgi, ponieważ, dla napisania listu, obcinają brzegi stronie i odgryzają nawet kartki ochronne. Świętokradztwo takie powinno być pod grozą klątwy zakazane.
Przyzwoitość wymaga, iżby uczniowie opuszczając refektarz, myli sobie ręce i zakurzonymi palcami nie brudzili oprawy księgi lub stronic. Wrzeszczący dzieciak nie powinien też przypatrywać się miniaturom początkowych liter rozdziałów i wilgotnymi łapami zbeszczeszczać pergaminu, bo dziecko dotyka się wszystkiego co widzi.
Ponadto laików obojętnie patrzących na książkę wywróconą grzbietem do góry, jako że niby leży dobrze, winno się uważać za niegodnych wszelkiego obcowania z książką. Kleryk, który umorusał się przy garnku, niech nie dotyka się skryptu, nie umywszy się przedtem; a tylko żyjący bez zmazy ma prawo kosztownymi opiekować się tomami. Czystość rąk, a parszywe i ochrościałe są właściwością kleryków, wychodzi na dobre mnichom jak księżom. Zauważywszy jakieś uszkodzenie książki, trzeba temu zaradzić jak najspieszniej nic bowiem nie rozszerza się szybciej niż dziura, a rozdarcie, zaniedbane na chwilę, da się później naprawić jedynie z lichwą.
Co się tyczy dobrze zrobionej szafy, w której chować można księgi bezpiecznie i bez obawy szkody to poucza nas o tym Mojżesz w trzydziestym pierwszym rozdziele swego Deuteronomium "Weźmijcie te księgi i połóżcie je przy boku skrzyni przymierza Pana Boga naszego" . O, przecenne i godziwe na książnicę ta skrzynia, zrobiona z niezniszczalnego drzewa szitti i okuta złotem wewnątrz i zewnątrz. Ale i Zbawiciel własnym zakazuje przykładem wszelkie zło obchodzenie się z księgami, jak o tym dowiedzieć się można z Ewangelii Łukasza. Przeczytawszy słowa prorocze, napisane o Nim u Izajasza, zwrócił księgę kapłanowi dopiero zamknąwszy ją świętymi rękoma Swoimi. A niechże uczniowie uczą się z tego, iżby większą baczność okazywali księgom i nie poniechali żadnej o nie troskliwości. (źródło:http://www.wsp.krakow.pl/whk/sources/philobiblon.html)



       W dawniejszych czasach barbarzyńcy, ignoranci, oprawcy książek byli członkami głównie trzech zacnych cechów rzemieślniczych: handlarz, krawiec, szewc. W jaki sposób te osoby przyczyniały się do unicestwiania woluminów? Handlarz sprzedawał całe skrzynie  starych książek najbliższemu sklepikarzowi, który z kolei wykorzystywał je jako papier do pakowania towarów. Krawiec z pergaminowych foliałów wykonywał wykroje. Szewca interesowały tylko twarde oprawy książkowe - wiele podeszw było dla wielu klientów, a szczególnie dam, zbyt niewygodna, ale dobrze wyprawiona delikatna skróka, używana do oprawiania tomów była idealnym surowcem do wykonania nowych spodów.
        Wielu bibliofilów bardzo niechętnie wypożyczało książki. Pewien humanista Scaliger umieścił nad frzwiami swojej biblioteki następujący napis:

Ite, ad vendentes! Idźcie do księgarzy!

        Bardzo dobrze wiedział, że każda pożyczona książka jest na tzw. "wieczne nieoddanie". Dawniej broniono się przed takim zachowaniem, w ten sposób, że pobierano wysoką kaucję za pożyczoną książkę.
        W wiekach średnich cenne księgi, będące w posiadaniu biblioteki, umieszczone były zazwyczaj w kościelnej zakrystii lub klasztorze. Takie izby zaopatrzone były w drewniane (rzeźbione) pulpity, do których je przytwierdzano łańcuchem. Mniej cenne umieszczano w regale. Takie książki nazywane były libri catenati.

      
 
         Dla niektórych złodzie książek łańcuchy, nie stanowiły przeszkody, dlatego też trzeba było uciekać się do innych metod - do klątw.
  
Ten, który to zabierze, niech umrze, niech go gotują w piekle, niech go krew zaleje i spali gorączka,
niech go połamią kołem i powieszą.

        Pomimo tych wszystkich zagrożeń, to największym i bezwględnym wrogiem książki jest ogień. 
 Heinrich Heine powiedział:

Gdzie palone są książki, tam będzie się palić także ludzi.

        Skradziona książka gdzieś jest, ktoś się nią opiekuje. Płomienie unicestwiają ją na zawsze. Na ostatnich stronicach książki Umberto Eco "Imię róży" można przeczytać jak najwspanialszą bibliotekę liżą płomienie. Mimo to najbardziej znaną historią jest spalona Biblioteka Aleksandryjska.







Napisane na podstawie książki "Komedia książki" Istvan Rath-Vegh.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz