Wielbię autorów, którzy swoim pisaniem potrafią mnie porwać tekstem, i tak jest w przypadku książki tureckiego Noblisty Orhana Pamuka "Pisarz naiwny i sentymentalny". Niestety książka liczy mało stronic, bo zaledwie 174 i przeczytałam ją na kilku "kawiarnianych posiedzeniach". Mam nadzieję, że wyjdzie kolejny tom, a najlepiej tomy.
Pamuk napisał tzw. eseje harwardzkie, o dwóch sferach: czytelnika i pisarza. Zadaje mnóstwo pytań i żadne z nich nie zostaje bez odpowiedzi i tutaj przytoczę przykład: Co dzieje się w umyśle i duszy, kiedy czytamy powieść? Czytelnik w trakcie lektury dostaje odpowiedź zwrotną w postaci takich słów: Czytanie powieści polega na nieustannym dociekaniu - nawet wówczas, gdy całkowicie oddajemy się lekturze - co z tego, co czytamy, jest fantazją, a co prawdą? [...] w książkach ceniłem zwłaszcza akcję, intrygę i bogatą scenerię wydarzeń.
W esejach przytacza wiele przykładów książek z młodości, m.in. Wojnę i Pokój, Annę Kareninę, i opowiada nam, co dzieje się z umysłem czytelnika gdy zanurza się w powieściowy świat - rozkłada na czynniki pierwsze. Interesuje go technika pisarska, psychologia postaci, czy pisarz pisze spontanicznie (naiwnie) czy też sentymentalnie (świadomie i refleksyjnie).
Noblista wiele zdradza ze swojego warsztatu pisarskiego i dlatego jest to doskonała lektura dla początkującego pisarza lub dla ludzi takich jak, którzy często zadają pytanie: jak to jest zrobione? Kiedy piszę powieść, zdanie po zdaniu i słowo po słowie (wyjątkiem są dialogi), wychodzę zawsze od jakiegoś mentalnego obrazu, który próbuję ukazać w możliwe przejrzysty sposób. [...] Kiedy przygotowuję się do przekształcania myśli w słowa, każą scenerię staram się zwizualizować tak, by przypomniała ujęcie filmowe, a każde zdanie skomponować tak, by przypomniało obraz.
Orhan Pamuk urodził się 7 czerwca 1952 roku w Stambule turecki pisarz, laureat Nagrody Nobla z dziedziny literatury w 2006.
Wychował się w bogatej rodzinie. W młodości kształcił się na malarza.
Ukończył American Robert College w Stambule, a następnie studiował
architekturę na tamtejszej politechnice, jednak po trzech latach
porzucił ją, jak i ambicje zostania artystą lub architektem. Później
studiował również dziennikarstwo na Uniwersytecie w Stambule, lecz nigdy
nie pracował jako dziennikarz. Od 23 roku życia zajmuje się wyłącznie
pisarstwem.
W jego kraju określa się go mianem komentatora społecznego, mimo iż
sam uważa się za twórcę fikcji literackiej, bez skłonności politycznych.
Należy do grona "oświeconych" intelektualistów tureckich, o
nieortodoksyjnych poglądach religijnych, otwartych na integrację Turcji z
Unią Europejską. Był pierwszym pisarzem świata muzułmańskiego, który publicznie potępił fatwę skazującą na śmierć Salmana Rushdiego. W swoich książkach opisuje często kontakt kultur Wschodu i Zachodu. Jego twórczość przetłumaczono na ponad 40 języków. /źródło: Wikipedia/
Literacka Nagroda Europy Środkowej ANGELUS – najważniejsza nagroda w
dziedzinie twórczości prozatorskiej tłumaczonej na język polski –
stanowi bezpośrednie nawiązanie do wielowiekowych tradycji Wrocławia
jako miasta spotkań i dialogu. Wrocław, ze względu na swoją historię i
położenie, zawsze stanowił miejsce ścierania się najrozmaitszych
narodowości, kultur i prądów umysłowych. Nagroda będzie przyznawana
corocznie, pisarzom pochodzącym z Europy Środkowej, którzy podejmują w
swoich dziełach tematy najistotniejsze dla współczesności, zmuszają do
refleksji, pogłębiają wiedzę o świecie innych kultur.
Nagrodę Angelusa zdobył PAVOL RANKOV!!!
Słowacki pisarz Pavol Rankov podwójnym triumfatorem tegorocznej edycji
Literackiej Nagrody Europy Środkowej „Angelus”. Jego powieść „Zdarzyło
się pierwszego września (albo kiedy indziej) w przekładzie Tomasza
Grabińskiego została uznana przez jury za najlepszą spośród siedmiu
zakwalifikowanych do finału książek.
Pavol Rankov (ur. 1964) – jeden z najciekawszych
współczesnych pisarzy słowackich. Na co dzień pracuje jako wykładowca na
Uniwersytecie Komeńskiego w Bratysławie. Jego twórczość tłumaczona była
m.in. na język angielski, niemiecki, czeski, węgierski, polski,
rumuński, szwedzki, japoński, hindi i arabski. Rankov jest autorem
trzech zbiorów opowiadań: S odstupom času (Z perspektywy czasu, 1995);
My a oni / Oni a my (My i oni / Oni i my, 2001); V tesnej blízkosti (W
pobliżu, 2004). Ich polski wybór ukazał się w 2011 r. pod tytułem
Bratysława jest mała
W 1995 r. pisarz otrzymał prestiżową Nagrodę im. Ivana Kraski,
przyznawaną debiutującym słowackim autorom. Historyczna powieść Rankova
Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej) (Stalo sa prvého
septembra alebo inokedy, 2008) otrzymała w 2009 r. Europejską Nagrodę
Literacką oraz kilka prestiżowych nagród słowackich (m.in. Nagroda
Czytelników dziennika „SME”, Nagroda Fundacji Banku Tatra). Adaptacja
powieści została wystawiona przez Słowacki Teatr Narodowy. W 2011 roku
ukazała się jego najnowsza powieść Matky (Matki).
Historia w trzydziestu odsłonach
Tuż przed drugą wojną światową w leżącym niedaleko granicy
węgierskiej prowincjonalnym czechosłowackim miasteczku Levice we
względnej komitywie żyli Czesi, Słowacy, Węgrzy, Niemcy, Żydzi, Cyganie,
trafiali się nawet Bułgarzy i Polacy. Zawierucha wojenna oraz
późniejsze lata przechodzenia od stalinizmu do normalizacji rozsypały w
pył ten barwny etniczny tygiel. W ciągu zaledwie trzydziestu lat w tej
części Europy zmieniło się niemal wszystko. I właśnie w ramach
trzydziestu lat, od roku 1938 do roku 1968 (są to w historii
Czechosłowacji daty jednoznacznie symboliczne, kojarzące się z
kapitulacją wobec wojsk hitlerowskich i będących na usługach Moskwy
wojsk Układu Warszawskiego), słowacki pisarz Pavel Rankov zamknął czas
akcji powieści „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)”.
Rozległy czasowy horyzont oraz czwórka głównych bohaterów różnej
narodowości – tak skrojona powieść wymaga epickiego oddechu oraz
niezwykle precyzyjnie poprowadzonej fabuły. Rankov poradził sobie z tymi
wymogami w genialny w swej prostocie sposób. Każdy z rozdziałów
rozgrywa się kolejnego roku tego samego dnia – pierwszego września. Dla
bohaterów powieści będzie to data szczególna. Począwszy od pierwszego
dnia września 1938 roku, gdy czwórka nastolatków rozgrywa intrygujące
zawody pływackie na levickim basenie.
Trzech młodocianych przyjaciół – Czech Jan, Węgier Peter i Żyd
Gabriel – założyli się między sobą, że ten, kto pierwszy przepłynie
długość basenu, zdobędzie prawo do pierwszeństwa w ubieganiu się o
względy pięknej koleżanki, Słowaczki Marii. Zawody, przerwane przez
drobny incydent, nie zostaną rozstrzygnięte przez następne 30 lat.
Okupacja, emigracja, faszyzm, komunizm, nacjonalizm, kolaboracja,
partia, Służba Bezpieczeństwa – w życie młodych bohaterów, zmuszonych do
przejścia wężowym ruchem przez ten labirynt, wkroczą bowiem historia z
polityką i nic już nie będzie takie samo. Utraconego przedwojennego
porządku wszechrzeczy, gdy życie było proste i jasne, nie da się już
odzyskać. Pozostanie chaos, który grupa przyjaciół będzie próbowała
jakoś okiełznać, co roku w ten sam wrześniowy dzień starając się
rozstrzygnąć dawny zakład. Idea rozegrania przyjacielskich zawodów
stanie się jedynym pewnikiem w czasach, gdy nic nie jest pewne – jak w
kalejdoskopie zmieniają się nazwiska, imiona (Jan stanie się Honzą,
Janosem, a nawet Ianem), granice, narodowości. Dla kogoś, kto nie
orientuje się w geopolitycznych zawirowaniach w tej części Europy, taki
stan jest trudny do zrozumienia: „Widzisz, to jest Europa Środkowa.
Kiedy Niemcy zajęli Czechy, to w drugiej części kraju powstało Państwo
Słowackie, ale Levice nagle już nie znajdowały się tam, ale na Węgrzech.
Da się to zrozumieć?”.
Im bardziej zawiła staje się środkowoeuropejska historia, tym
bardziej Rankov stara się uklasycznić swoją powieść. Szlachetność postaw
i trwanie przy podstawowych wartościach przynosi bohaterom – niejako na
przekór podłym czasom – ocalenie. Natomiast przejrzystość języka i
lekkość stylu chronią czytelników przed zagubieniem się w nieprzyjaznym
świecie. To właśnie prostota jest główną siłą napisanej z epickim
rozmachem powieści Rankova – tej panoramy dziejów, na tle której
rozgrywają się jednostkowe losy. Jest jednak coś, co rozbija tę
klasyczność opowieści. To epizody, w których pojawiają się osoby
odpowiedzialne za całe to polityczne zamieszanie – Miklós Horthy, Josef
Tiso, Klement Gottwald czy Alexander Dubček. Epizody absurdalne i
jawnie groteskowe. Dzięki nim powieść nabiera dodatkowych rumieńców. W
tym kontekście „Zdarzyło się pierwszego września” jest podwójnym
zwycięstwem literatury, która jednocześnie ocala i unieważnia. Ocala
pamięć o pokoleniu, któremu przyszło żyć w heroicznych czasach, i
próbuje unieważnić absurdy XX-wiecznej historii. Albowiem, jak pisze Rankov, „Wszystko
jest wymyślone. Niczego nigdy nie było, nikt nigdy nie żył. Pierwszego
września też nigdy nie było”. Wszystko zdarzyło się komu innemu i kiedy
indziej. W nienormalnych czasach.
„Myślę, że literatura słowacka nie jest w stanie wywołać za granicą
jakiegoś boomu” – stwierdził w jednym z wywiadów Pavol Rankov. To chyba
zbyt zachowawcza wypowiedź, tym bardziej, że debiutancka powieść Rankova
jest w stanie ów boom na słowacką literaturę wydatnie przyspieszyć. Maciej Robert Pavol Rankov, „Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej)” tłum. Tomasz Grabiński, Słowackie Klimaty, Wrocław 2013
Leszek Talko o "Ulissesie" - warto poczytać. A Wy, macie już tę lekturę za sobą?
Wielu twierdzi, że ten, kto przeczytał
całego "Ulissesa", po prostu łże. Bo zwykły inteligentny czytelnik nie
pojmie z książki nic
Nie
to, żeby to była najważniejsza sprawa na świecie, jednak mnie dręczy od
czasu liceum, gdy zacząłem najtrudniejszą książkę świata i nie
skończyłem jej.
W zestawieniach na najtrudniejszą do przeczytania książkę na świecie "Ulisses" Jamesa Joyce'a
zdecydowanie przoduje. Rzecz jasna jest arcydziełem. To wszyscy już
wiedzą, niemniej arcydziełem, przez które przebrnąć trudno, a jak
twierdzi wielu, graniczy to z nieprawdopodobieństwem. A gdyby spróbować?
Przeciętny Polak nie przeczytał ani w tym, ani w zeszłym roku
żadnej książki, co trzeci przynajmniej jakiejś dotknął, z tym że mogła
to być też książka gwarancyjna. W porównaniu z przeciętnym Francuzem,
który przeczytał w zeszłym roku 15 książek, niestety leżymy. Starajmy
się jednak zachować pozory. Na przykład mój tekst ma trzy strony
maszynopisu, więc zalicza się prawie do książek, a przynajmniej tak
możecie wyznać ankieterowi, gdyby kiedyś się zjawił i był ciekaw. Cały artykuł pod tym linkiem - kliknij.
"Książę" skusił mnie okładką, ilością stron, bo lubię długie powieści oraz opisem na tylnej okładce, który umieścił ktoś z wydawnictwa. Nie wiem jak fachowo nazywa się taka osoba, która daje krótkie notki (marketingowe) aby zachęcić potencjalnego czytelnika w księgarni do zakupu książki, ale osoba z wydawnictwa W.A.B powinna dostać solidną podwyżkę - osobiście gratuluję.
Czego dowiedziałam się z okładki na temat tej książki?
Książę to powieść o człowieku, który miał wszystko. Oprócz siebie.
Londyn, pierwsza połowa dziewiętnastego wieku. W tym tyglu kultur, ówczesnej stolicy świata dochodzi do przedziwnego zdarzenia: Książę - tytułowy arystokrata i lekkoduch - znajduje na ulicy uprowadzonego z Afryki czarnoskórego mężczyzn, któremu przechodnie nadali imię Jezusek. Książę i niewolnik - dwa odmienne, a jednak przerażająco podobne losy. Tylko dzięki niecodziennej przyjaźni bohaterowie zdołają pokonać przeciwności,. jakie postawi przed nimi życie, i zmierzyć się z lawiną przeszkód. Czuliście się kiedyś całkowicie opuszczeni? Zrozumiecie Księcia. Zostaliście kiedyś naprawdę skrzywdzeni? Wysłuchajcie spowiedzi Jezuska. Barwne postacie i misterna intryga - brawurowy debiut młodego polskiego autora.
Przyznajcie, to naprawdę zachęcający opis i nawet 39,99 zł nie odstrasza od zakupu tej książki. Dałam się nabrać. Doczytałam do połowy i historia wciągnęła mnie tylko na początku ale potem umęczona przewracałam kolejne stronice z nadzieją na poprawę. Książka napisana manierycznie, zdania kwieciste (książkę napisał mężczyzna), a do tego okraszone niepotrzebnie niecenzuralnymi słowami (nie wiem po co, czemu to miało służyć?).
Przykład nr1:
-Piszczałkę możesz sobie w półksiężyce włożyć. Ja mogę walić w bębenek - mówi bez emocji kobieta. - Albo kopnąć cię w jaja, masz do wyboru, czarnuchu podszyty.
Przykład nr 2:
[...] Tę idyllę jeszcze wzmaga nieludzki rozgardiasz, jakby tu mieszkała nie kobieta, lecz rodzina niedźwiedzi. Koralowce ciebie wędrują po ścianach. Kolorowe sukienki, rzucone na żyrandol, wiszący na pięknie inkrustowanym suficie, przełamują światło. Szafa jest pusta, bo wszystko leży wszędzie, jak wyrzucone na brzeg przez morze.
Liczyłam na książkę psychologiczno-filozoficzną, a dostałam książkę przeładowaną dialogami, niepotrzebnymi opisami i wulgaryzmami. Jest to pierwsza książka od wielu lat, przy której nie robiłam notatek, bo nie wiedziałam, co by zanotować. (Prowadzę notes z notatkami przeczytanych książek i niektóre zapisy mam kilkunastostronicowe.)
Polecam artykuł, który znajduje się pod tym linkiem,a
jest on o książce, która w Polsce ostatnio robi wiele zamieszania na
rynku wydawniczym czyli "Wszystko, co lśni" Eleanor Catton.
[fragment artykułu ze strony]
Początkowo nic nie zapowiadało sukcesu. „Wszystko, co lśni” zebrało w
Nowej Zelandii przeciętne recenzje, równie przeciętna była sprzedaż
drugiej powieści 28-letniej pisarki Eleanor Catton. A potem Catton
otrzymała Bookera, zostając najmłodszą laureatką w historii nagrody, a
także autorką najdłuższej wyróżnionej powieści. Czytelniczy świat
oszalał.
Debiut
Catton także nie wskazywał na jej późniejszy spektakularny sukces.
Powieść „The Rehearsal” („Próba”), utrzymana w zupełnie innym niż
„Wszystko, co lśni”, stylu i zdecydowanie mniej imponująca rozmiarami
(wydanie angielskie liczy nieco ponad 300 stron) to osadzona we
współczesności historia zakończonego skandalem romansu uczennicy szkoły
średniej i nauczyciela muzyki. Catton przedstawia w niej za pomocą
nielinearnej, wielogłosowej narracji skutki owego romansu. Książka
została dobrze przyjęta przez krytyków, wskazywano przy tym zwłaszcza na
dojrzały, dobrze ukształtowany styl debiutantki. Jednak dopiero w
drugiej, wydanej pięć lat później powieści Catton pokazała, na co ją
stać, tworząc imponującą swym rozmachem opowieść o czasach
nowozelandzkiej gorączki złota i łącząc ze sobą w prawdziwie
postmodernistycznej mieszance stylów powieść realistyczną,
detektywistyczną, powieść grozy i język rodem z utworów wiktoriańskich.
Portret kobiety - Oriany Fallaci,
zaczyna się od jej lotu samolotem, powrotu do rodzinnych stron, do
Florencji, po prawie pięćdziesięciu latach pobytu w USA. Wraca
chora, zanurzona we wspomnieniach – ciągle potarzała, że chce
umrzeć we Florencji, w pokoju z oknem, z którego widać kopułę
Brunelleschiego i dzwonnicę Giotta. Marzyła o bijących
dzwonach podczas jej pożegnania.
29 czerwca 1929 roku nadano jej imię
Oriana. Urodziła się w ubogiej florenckiej rodzinie, która
miłowała literaturę piękną i stąd jej imię. Inspiracją była
Proustowska księżna Guermantes. Przejęła tę fascynację
książkami i od najmłodszych lat, przemawiała do niej zapisana
kartka. W wieku 5 lat postanowiła zostać pisarzem, a nie pisarką
(tylko forma męska była wg niej odpowiednia).
Wychowywana była "twardą ręką".
Szczególnie jej ojciec był dla niej surowy i wymagający. Natomiast
matka obudziła w niej ambicję kobiety odważnej i inteligentnej,
często jej powtarzała: Nie popełniaj moich błędów! Zrób
wszystko, żeby nie stać się niewolnicą męża i dzieci! Ucz się
i idź w świat.
Dzieciństwo Fallaci, to głównie bieda i wybuch II wojny
światowej, która miała największy wpływ na jej życie. Jako
młoda kobieta marzy aby pisać o polityce i to spełnia się parę
lat później. Najpierw musi zapłacić "frycowe" w świecie
dziennikarstwa i zanim przeprowadzi wywiady z możnymi tego świata,
to swój warsztat będzie szkolić przeprowadzając wywiady z
gwiazdami Hollywood`u.
Dziennikarstwu zawdzięczam wszystko. Byłam ubogą dziewczyną –
dzięki dziennikarstwu nie stałam się ubogą kobietą. Byłam
ciekawa świata, chciałam podróżować – dziennikarstwo mi to
umożliwiło. Wychowałam się w społeczeństwie, w którym kobiety
odgrywały drugoplanową rolę i były źle traktowane - jako
dziennikarka mogłam żyć jak mężczyzna.
Przez
wiele lat była korespondentem wojennym na wielu frontach: od
Wietnamu po Bliski Wschód. Obserwowała codzienność wojny z
aparatem fotograficznym uwieszonym u szyi.
Doświadczenia wojenne miały ogromne oddziaływanie na charakter i
życie osobiste Fallaci, które nie było łatwe. Próba samobójcza,
niespełnione miłości oraz dwie utracone ciąże sprawiły, że
charakter miała niełatwy. Z natury była romantyczna i
żywiołowa, miała duży temperament. Cynizm wynikał z jej
cierpienia. Samotność była jej pancerzem przed ludźmi. Zawieść
można było ją tylko raz – nigdy nie przebaczała. Zmiłości do
mężczyzny potrafiła zrobić bardzo wiele, a nawet za dużo. Kiedy
kocham, staję się łagodna jak jagniątko. Nie można żyć bez
miłości. Próbowałam, ale bez powodzenia.
Po przeczytaniu tej biografii dowiemy się, że Fallaci, to
silna osobowość, która wierzyła w sprawiedliwość społeczną, a
nade wszystko ceniła wolność. Brzydziła się dyktatury, czy to
prawicowej, czy lewicowej, także władzy kościelnej, obojętnie z
jakiej religii pochodzącej.
Zmarła nocą z 14 na 15 września 2006 roku. Gdy wynoszono jej
ciało, biły dzwony katedry.
Wyd. Sonia Draga, 2014
P.S.
Nie jestem obiektywna jeżeli chodzi o postać Oriany Fallaci (jestem zwolenniczką jej poglądów na świat i politykę) ale polecam książki autorstwa samej Fallaci:
Wywiad z historią, List do nienarodzonego dziecka, Inszallach, Penelopa na wojnie, Wściekłość i duma, Siła rozumu, Wywiad z sobą samą . Apokalipsa, Kapelusz cały w czereśniach.
"Habent sua fata libelli" - Książki mają swoje losy.
Książka, tak jak i każdy z nas ma swoją historię - ciekawą, trudną, pełną niespodzianek lub zupełnie zwyczajną. Na książkę czai się cały szereg niebezpieczeństw - pierwszym z nich jest kornik, na temat którego bibliofile podnieśli larum w wielu dziełach poświęconych walce z nimi.
Książka nie ma łatwego życia, gdziekolwiek znajdzie się, to może napotkać ją bezwględny los: pleśń w piwnicy, mysz na strychu, słońce pochłonie barwę z oprawy, a marny papier posypie się i postrzępi. Na drogocenne egzemplarze polują także "książkowi rozpruwacze". Jeden kolekcjonuje karty tytułowe, drugi artystyczne okładki, a trzeci barwne ilustracje. W XVIII wiecznym Paryżu modne było zbieranie kolorowych ilustracji, którymi później wyklejano ściany, parawany lub piece.
W pierwszej połowie XIV wieku biskup z Durham Richard de Bury napisał słynną książkę Philobiblon czyli O miłości do ksiąg (polskie tłumaczenie pochodzi z 1921 roku przez Jana Kasprowicza).
ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY
Jak należy troskliwie obchodzić się z książkami i utrzymywać je w porządku
Spełniamy
nie tylko obowiązek wobec Boga, przygotowując tomy nowych książek, lecz
posłuszni jesteśmy i obowiązkowi miłosierdzia świętego, troskliwie
obchodząc się z książkami, układając je w dobrym stanie na ich
miejscach, iżby radowały się że czyste wychodzą z rąk naszych i że
bezpiecznie spoczywać mogą na półkach.
Po szatach
świętych i świętych naczyniach, przechowujących Ciało naszego Pana, z
pewnością księgi są godne, iżby księża obchodzili się z nimi z czcią
należytą, albowiem dopuszczają się na nich haniebnej zniewagi, jeśli
śmią się ich brudną dotykać ręką. Uważamy przeto za godziwe przestrzegać
uczniów przed rozmaitymi zaniedbaniami, których zawsze mogą uniknąć, a
które księgą prawdziwą wyrządzają szkodę.
Nasamprzód
co się tyczy otwierania i zamykania ksiąg niech to z winnym czynią
szacunkiem, nie rozrywać ich z nieopatrznym pośpiechem
i po przeczytaniu nie zostawiać ich na miejscu, ale raczej umieszczać
je tam, dokąd w dobrym przynależą zamknięciu. Albowiem księga na większą
zasługuje troskliwość niż obuwie.
Istnieje naprawą źle wychowane stado uczniowskie, co
pozbawiony kierownictwa regułami przełożonych, od razu wielce się swym
głupim pyszni nieokrzesaniem. Zachowują się ci młodzieńcy bezczelnie, aż
pękają z nadętości i w niczym najmniejszego nie mając doświadczenia, z
wielką o wszystkim wyrokują pewnością.
Widzieliście może tego rodzaju lekkomyślnego chłystka,
jak postępuje sobie bałwan ten przy czytaniu, jak zimą w czasie mrozu, z
zakatarzonym i mokrym siada nosem, jak nie myśli o tym, aby go wytrzeć i
plugawymi smarkami nie zapaskudzić książki przed nim leżącej. Że też,
Panie Boże, zamiast książki, nie dano mu raczej fartucha i ścierki.
Paznokcie
ma pełne cuchnącego brudu, czarnego jak sadza i nimi o to zaznacza
sobie dogadzający mu ustęp z książki. Rozdziela pomiędzy rozmaite kartki
niezliczoną ilość słomek z wystającymi końcami, aby istny siennik
przypominał mu to, czego pamięć jego zachować nie zdoła. Ponieważ
książki nie mają takiego żołądka, któryby słomę tę strawił, wypycha ona
nasamprzód książkę z jej oprawy, żeby w końcu zgnić zapomniana.
Nie
wstydzi się śmierdziel taki jeść owoców i sera nad otwartą książką albo
każe spacerować szklance to po jednej, to po drugiej stronicy, a nie
mając swej dziadowskiej sakwy pod ręką , pozostawia w książce resztki
obiadu. Gada bez przerwy, zajmuje czas kolegom nieustannym szczekaniem i
racząc ich kupą zdań, wszelkiego pozbawionych sensu, opluwa śliną
książkę otwartą położoną na kolanach. Ba, w ferworze wymachując rękami,
opiera się na książce i po krótkim rozkoszowaniu się wiedzą w długą
zapada drzemkę, a potem budząc się i naciągając brwi, miętosi marginesy
książki nie bez małej dla książki tej szkody.
Ale
deszcz przestaje padać i już wystrzelają kwiaty spod ziemi; i oto
wzmiankowany uczniak, nienawidzący raczej książek, niż rad je widzący,
napełnia tom swój mnóstwem fiołków, pierwiosnków róż i listków
koniczyny; wilgotną spotniałą ręką posługuje się przy odwracaniu
stronic, brudnymi rękawiczkami dotyka się białego pergaminu i za
wierszami idzie palcem, tkwiącym w starej skórze; czując że gryzie go
pchła, rzuca księgę świętą na ziemię i ta leży cały miesiąc nie ruszona i
tak pokrywa ją kurz, że odmawia już posłuszeństwa usiłującemu ją
zamknąć.
Istnieją też bezwstydni młodzi ludzie,
którym szczególnie należałoby zakazać dotykania się książki, zaledwie
bowiem nauczyli się odcyfrowywać litery a już bawią się w
nieszczęśliwych komentatorów tych tomów przecudnych, które im
powierzono; a gdzie dawniej szeroki był margines naokoło tekstu, widać
obecnie potworny alfabet, albo jakąś inną bezwstydność tak jak
przedstawia się ich wyobraźni i jak ją w czelności swej maluje cyniczne
pióro. Tam jakiś łacinnik, tam sofista tam inny niedowarzony jakiś
pisarek próbuje zręczności swego pióra i w ten sposób widzimy bardzo
często że najpiękniejsze księgi tracą wartość i pożyteczność. Istnieje
także pewien gatunek złodziei, w wysokim stopniu kaleczących księgi,
ponieważ, dla napisania listu, obcinają brzegi stronie i odgryzają nawet
kartki ochronne. Świętokradztwo takie powinno być pod grozą klątwy
zakazane.
Przyzwoitość wymaga, iżby uczniowie
opuszczając refektarz, myli sobie ręce i zakurzonymi palcami nie
brudzili oprawy księgi lub stronic. Wrzeszczący dzieciak nie powinien
też przypatrywać się miniaturom początkowych liter rozdziałów i
wilgotnymi łapami zbeszczeszczać pergaminu, bo dziecko dotyka się
wszystkiego co widzi.
Ponadto laików obojętnie
patrzących na książkę wywróconą grzbietem do góry, jako że niby leży
dobrze, winno się uważać za niegodnych wszelkiego obcowania z książką.
Kleryk, który umorusał się przy garnku, niech nie dotyka się skryptu,
nie umywszy się przedtem; a tylko żyjący bez zmazy ma prawo kosztownymi
opiekować się tomami. Czystość rąk, a parszywe i ochrościałe są
właściwością kleryków, wychodzi na dobre mnichom jak księżom.
Zauważywszy jakieś uszkodzenie książki, trzeba temu zaradzić jak
najspieszniej nic bowiem nie rozszerza się szybciej niż dziura, a
rozdarcie, zaniedbane na chwilę, da się później naprawić jedynie z
lichwą.
Co się tyczy dobrze zrobionej szafy, w
której chować można księgi bezpiecznie i bez obawy szkody to poucza nas o
tym Mojżesz w trzydziestym pierwszym rozdziele swego Deuteronomium
"Weźmijcie te księgi i połóżcie je przy boku skrzyni przymierza Pana
Boga naszego" . O, przecenne i godziwe na książnicę ta skrzynia,
zrobiona z niezniszczalnego drzewa szitti i okuta złotem wewnątrz i
zewnątrz. Ale i Zbawiciel własnym zakazuje przykładem wszelkie zło
obchodzenie się z księgami, jak o tym dowiedzieć się można z Ewangelii
Łukasza. Przeczytawszy słowa prorocze, napisane o Nim u Izajasza,
zwrócił księgę kapłanowi dopiero zamknąwszy ją świętymi rękoma Swoimi. A
niechże uczniowie uczą się z tego, iżby większą baczność okazywali
księgom i nie poniechali żadnej o nie troskliwości. (źródło:http://www.wsp.krakow.pl/whk/sources/philobiblon.html)
W dawniejszych czasach barbarzyńcy, ignoranci, oprawcy książek byli członkami głównie trzech zacnych cechów rzemieślniczych: handlarz, krawiec, szewc. W jaki sposób te osoby przyczyniały się do unicestwiania woluminów? Handlarz sprzedawał całe skrzynie starych książek najbliższemu sklepikarzowi, który z kolei wykorzystywał je jako papier do pakowania towarów. Krawiec z pergaminowych foliałów wykonywał wykroje. Szewca interesowały tylko twarde oprawy książkowe - wiele podeszw było dla wielu klientów, a szczególnie dam, zbyt niewygodna, ale dobrze wyprawiona delikatna skróka, używana do oprawiania tomów była idealnym surowcem do wykonania nowych spodów.
Wielu bibliofilów bardzo niechętnie wypożyczało książki. Pewien humanista Scaliger umieścił nad frzwiami swojej biblioteki następujący napis:
Ite, ad vendentes! Idźcie do księgarzy!
Bardzo dobrze wiedział, że każda pożyczona książka jest na tzw. "wieczne nieoddanie". Dawniej broniono się przed takim zachowaniem, w ten sposób, że pobierano wysoką kaucję za pożyczoną książkę.
W wiekach średnich cenne księgi, będące w posiadaniu biblioteki, umieszczone były zazwyczaj w kościelnej zakrystii lub klasztorze. Takie izby zaopatrzone były w drewniane (rzeźbione) pulpity, do których je przytwierdzano łańcuchem. Mniej cenne umieszczano w regale. Takie książki nazywane były libri catenati.
Dla niektórych złodzie książek łańcuchy, nie stanowiły przeszkody, dlatego też trzeba było uciekać się do innych metod - do klątw.
Ten, który to zabierze, niech umrze, niech go gotują w piekle, niech go krew zaleje i spali gorączka,
niech go połamią kołem i powieszą.
Pomimo tych wszystkich zagrożeń, to największym i bezwględnym wrogiem książki jest ogień.
Heinrich Heine powiedział:
Gdzie palone są książki, tam będzie się palić także ludzi.
Skradziona książka gdzieś jest, ktoś się nią opiekuje. Płomienie unicestwiają ją na zawsze. Na ostatnich stronicach książki Umberto Eco "Imię róży" można przeczytać jak najwspanialszą bibliotekę liżą płomienie. Mimo to najbardziej znaną historią jest spalona Biblioteka Aleksandryjska.
Napisane na podstawie książki "Komedia książki" Istvan Rath-Vegh.
Jan
Parandowski urodził się 11 maja 1895 roku we Lwowie, a zmarł 26
września 1978 w Warszawie. Jego twórcość znana jest głównie z
pisania o kulturze antycznej. Największą popularność przyniosła
mu wielorkotnie wznawiana Mitologia ale spod jego pióra
wyszły również inne ważne dzieła, m.in: Dysk Olimpijski, Eros
na Olimpie, Petrarka.
Alchemię
słowa Jan
Parandowski napisał w formie studium poświęconego pracy pisarza.
Książka zaczyna się od kwestii czy trzeba mieć Powołanie
do tej profesji?
Zwolennicy
przekonania, że pisarzem trzeba się urodzić, mieliby tu materiał
do wątpliwości. Prorok, apostoł, polityk, wódz nie widzą w pracy
pisarskiej ani swego celu, ani istotnego powołania: bywa ona jedną
z form ich aktywności, wcale nie najbardziej znamienną, często
krępującą, czasami niepożądaną.(s.
14)
Parandowski
różnicuje pisarzy, na takich, których do pisania powołała idea,
i na takich, którzy poszli za instynktem pisarskim. Pierwsza grupa
odkłada pióro po wykonaniu swojej misji, a druga kończy pisać
wedle słów Petrarki Scribendi
vivendique mihi unus finis eri - Twórczość kończy się razem z
życiem.
Wielcy
pisarze zazwyczaj zaczynają od pisania poezji, długo szuką swojej
drogi twórczej, a potem bywa tak, że wstydzą się napisanych
tomików w swojej bibliografii. Pisarz musi w pewnym sensie
zapracować sobie swoim życiem, refleksjami, oczytaniem, na to aby
móc stać się pisarzem. Mistrzowie prozy debiutują późno, a
wymieniać można tutaj Stendhala – debiut po trzydziestce,
Bernhard Shaw – po czterdziestce, a Hamsun – po trzydziestce ale
wiele przeszedł zanim Głód
przyniósł mu parę groszy.
W
tymże rozdziale autor zadaje bardzo ważne pytanie –
cóż to za siła, jakiś to impuls nieodparty prowadzi człowieka do
tego zawodu? (s.19)
Może jest to przymus fizjologiczny, który pcha człowieka do
wyrażenia swoich myśli, tak jak mawiał Caldwell – Piszę,
ponieważ widziałem ludzi i rzeczy, o których chcę opowiedzieć.
Każdy
z nas zna takiego człowieka, który musi się wygadać przynajmniej
raz dziennie, skutecznie zatruwając życie swojemu towarzyszowi na
przykład z biura lub szkolnej ławy. Może taka gadanina, to już
jakieś preludium do wielkiej powieści?
Dzisiaj
niemal wszyscy piszący mianują się pisarzami. Pisarz – dzisiaj
słowo mało znaczące, pozbawione wartości – każdy nim może
być. Kiedyś były dwa słowa: pisarz i literat – pierwszy to
rycerz, a drugi giermek. Literat długi czas pretendował do miana
pisarza i przymiotników – znany, głośny, wybitny.
Z
rozdziału Pracownia
można dowiedzieć się w jakich godzinach, czym zostały napisane,
gdzie powstały i w jakich warunkach wielkie powieści, eseje,
dramaty? Miasto, wieś, kawiarnia, a niektórym potrzeba było tylko
krzesła, tak jak to było w przypadku Josepha Conrada. Wielu pisarzy
prowadziło wędrowny tryb życia, codziennie musieli mieć bodzieć
do pisania, a inni prowadzili tryb osiadły i tak jak Goethe swoją
pracę wykonywał w ubogim pokoju (celi), pomimo tego, że jego dom
był wytworny – mówił, że wtedy nic nie zakłóca jego spokoju,
nawet książki, które by go rozpraszały.
W
kolejnych rozdziałach Jan Parandowski pisze o Natchnieniu, Słowie,
zdradza Tajemnice rzemiosła i stylu. Bardzo ciekawym rozdziałem
jest Tworzywo literackie,
który podpowiada początkującemu pisarzowi o czym można pisać.
Nad
pisarzem unosi się chmura pyłów nasiennych, z których każdy może
zakwitnąć. Gazeta, szyld, pole, żebrak pod kościołem, okładka
książki, zapach apteki, wszystko co przyniesie najzwyczajniejsza
godzina dnia, kryje w sobie nie przeczuwane bodźce. (s.
143)
"Alchemia
słowa" jest fascynującą opowieścią o arkanach pisarstwa.
Znajdziemy w niej przebogaty materiał erudycyjny dotyczący tego
szlachetnego zawodu oraz uświadomimy sobie, jak mało jeszcze
przeczytaliśmy. Pozycja oboiwązkowa, dla osób, które chcą w
swoim życiu zająć się pisarstwem.
Uwielbiam czytać o tym, co inni sądzą o książkach, pisarzach i pisaniu książek. Zawsze zapisuję w notesie gdy pojawi się jakiś nowy tytuł związany z tym tematem. Niestety wiele tych pozycji wydawanych jest w niskich nakładach i są trudno osiągalne (nawet w bibliotekach i aukcjach).
Podstawową pozycją jest Encyklopedia Wiedzy o Książce (w skrócie EWoK) jest to publikacja encyklopedyczna, która zawiera ok. 6 000 tysięcy haseł i została wydana przez Zakład Narodowy im. Ossolińskich w nakładzie 30 000. Opasłe tomisko zawiera wiadomości m.in. z takich dziedzin jak: dzieje pisma i książki, dzieje opraw i introligatorstwo, księgarstwo, historia bibliotek, bibliofilstwo i wiele innych interesujących dziedzin.
"Moja historia czytania" Alberto Manguel - Ta książka stała się światowym bestsellerem! Alberto Manguel, kanadyjski
pisarz pochodzenia argentyńskiego, niegdyś lektor samego Jorge Luisa
Borgesa, przedstawia dzieje sztuki czytania, prowadząc Czytelnika przez
labirynty wielkiej biblioteki ludzkości, od tabliczek klinowych i
papirusów po ekrany komputerów. W tym labiryncie każdy miłośnik książek
spotyka bratnie dusze, zarówno sławnych, jak i anonimowych Czytelników z
różnych krajów i epok. Autor tego dzieła, ilustrowanego i
inkrustowanego licznymi anegdotami, uświadamia Czytelnikowi, że każdy
zmienia się pod wpływem czytania i że każda lektura wpływa na ludzkie
życie. Manguel opowiada o czytaniu na głos i po cichu, o wróżeniu z
książek, o lekturach zakazanych i o złodziejach bibliotecznych. Jest to
książka urocza, niezwykła, przepojona miłością do słowa pisanego, która
udziela się także Czytelnikom.(opis z książki)
"Ex libris. Wyznania czytelnika" - Anne Fadiman
Skrząca się od anegdot opowieść o literackich przygodach i
codziennym życiu z książkami. Jak dokonać zaślubin księgozbiorów i
uniknąć rozwodu? Czy kilkanaście kilogramów książek to dobry prezent na
urodziny? Czym jest „imperatyw katalogiczny”? Co zrobiła pewna
kopenhaska pokojówka, widząc na nocnym stoliku odłożoną książkę?
Na te między innymi pytania można znaleźć odpowiedź w zbiorze kilkunastu
dowcipnych i erudycyjnych esejów o radości czytania i gromadzenia
książek, który przez wiele tygodni gościł na liście bestsellerów „New
York Timesa”. Anne Fadiman - ceniona eseistka, córka krytyka
literackiego i reporterki oraz żona pisarza - błyskotliwie łączy
historie z życia swej „patologicznie literackiej” rodziny, która podczas
wizyty w restauracji nie może pohamować się przed odnajdywaniem
literówek w menu, z anegdotami dotyczącymi pisarzy, redaktorów i
wydawców. ”Krótkie eseje Fadiman są jednocześnie osobiste, ciepłe
(zwłaszcza gdy pisze o swojej rodzinie) i pisane z ironicznym dystansem.
Czytanie jest według niej intymną czynnością, a książki, które
czytaliśmy w różnych momentach życia, należą do naszej prywatnej
historii. Dlatego też książka Fadiman zachęca do patrzenia w przeszłość,
do układania w głowie własnej historii czytania. Pisze np. o „półce
osobliwości”, na której znajdują się szczególnie ważne, lubiane książki
niespecjalistyczne - u niej są to opowieści o wyprawach polarnych; u
Orwella były to ponoć magazyny kobiece z końca XIX wieku. I zaraz chce
się skomponować własną „półkę osobliwości”. Co byś Ty na niej umieścił,
Czytelniku?” (Justyna Sobolewska recenzja na stronie znak.com.pl)
"Poszukiwacz, czyli niezwykli
ludzie i stare książki" jest arcyciekawą i podstawową lekturą dla osób,
które kochają czytać, kolekcjonują książki i namiętnie odwiedzają
antykwariaty.
Książkę odkryłam przypadkowo,
tj. znalazłam o niej, na ostatniej stronie, małą wzmiankę w magazynie
"Książki" (kwartalnik Gazety Wyborczej). Zaintrygowało mnie to i od razu
zaczęłam szukać w Internecie, co to jest, ile ma stron, kto to wydał?
Znalazłam parę informacji na ten temat, ale najistotniejszą wzmianką dla
mnie było to, że nakład jest bardzo niski, bo ma tylko 800 ezgemplarzy,
w tym 200 egzemplarzy numerowanych. Postanowiłam od razu kupić 2 sztuki
i zadzwoniłam do poznańskiego Antykwariatu Rosa, który prowadzi
małżonka autora i ona zajmuje się sprzedażą tego tytułu. Zadzwoniłam,
przedstawiłam się i zamówiłam ale z pewną nieśmiałością zapytałam, czy
jest możliwość zdobycia egzemplarzy numerowanych oraz czy da radę
uzyskać dedykację od samego autora - udało się. Po kilku dniach miałam
już tę wspaniłą książkę - ciężką (waży ponad kilogram), wydaną na
papierze kredowym w twardej oprawie.
Otwarłam i zobaczyłam numer egzemplarza nr 156 (drugi egz. ma numer 157) oraz dedykację.
Uwielbiany przeze mnie zapach papieru kredowego prowadził mnie przez kolejne stronice książki.
Szybko przewertowałam, nacieszyłam oczy pięknymi zdjęciami i
powróciłam do spisu treści, aby zobaczyć czym autor chce mnie
zainteresować. Przedstawię ten spis, b w Internecie nigdzie go nie
znalazłam, a na pewno przyda się osobie, która zastanawia się czy kupić
tę pozycję.
Wprowadzenie Wstęp Początki zbierania książek W poszukiwaniu literatury przygodowej Kolekcjonowanie ;iteratury science fiction Gromadzenie księgozbioru poprzez ogłoszenia i korespondencję Antykwariaty i księgarnie Gdzie książki zimują Literatura marynistyczna i budowanie modeli żaglowców Wielkopolksie Towarzystwo Przyjaciół Książki Niecodziennie historie związane z książkami Antykwariat Książki "Rosa" Introligatorstwo i ratowanie książek Posłowie Indeks osób znanych autorowi Bibliografia
Leon Rosadziński w swojej książce przedstawia abecadło
kolekcjonowania książek dla każdego bibliofila. Udziela cennych rad, jak
pozyskiwać białe kruki dla swojej domowej biblioteczki. Opowiada bardzo
ciekawe historie związane z książkami, dzięki którym nawiązał wiele
długoletnich przyjaźni. Gawędzi na tematy już dawno zapomniane -
introligatorstwo i ratowanie książek. Dzieli się wrażeniami z odbytych
wędrówek po dawnych antykwariatach i księgarniach. Dodatkowo okrasił to
wszystko wspaniałymi zdjęciami bezcennych woluminów.
Książka bardzo ważna, i takiej brakowało na rynku księgarskim, a również niezwykle ciekawa, do której wraca się wielokrotnie.
"Czytam
co chcę, ale nie omijam klasyki" nie powstałoby gdyby nie esej Jana
Tomkowskiego "Zamieszkać w bibliotece".
Słowa zawarte w tej małej
publikacji skłoniły mnie do tego aby propagować pragnienie powrotu do
klasyki. Nie mam tutaj na myśli tylko Mickiewicza czy Słowackiego, ale
np. Gabriel García Márquez,
John Steinbeck, Thomas Bernhard, Jack London i wielu, wielu innych
autorów. Obecnie sama rzadko sięgam po nowości wydawnicze, bo mogę kupić
w antykwariatach klasyków za przysłowiowe grosze. Jan
Tomkowski w swoim eseju pisze, że "pociągają go książki, które inni
mają w pogardzie, teksty skazane surowym wyrokiem potomności na
niepamięć albo obojętność. Czyż nie jest rozkoszą nadawanie im nowego
życia?". Klasyczny kanon lektur zmienia się co kilkadziesiąt lat, bo
i zmienia się nasz gust i smak literacki. Autor eseju zaprezentował dla
czytelnika XXI wieku maleńką biblioteczkę XX wieku, którą należy
przeczytać.
Miejsce: 20.Gabriel Garcia Marquez - Miłość w czasach zarazy 19. Milan Kundera - Nieznośna lekkość bytu 18. Heimito von Doderer - Schody Strudlhofu 17. Zbigniew Herbert - Poezje zebrane 16. Gunter Grass - Blaszany bębenek 15. Witold Gombrowicz - Dziennik 14. Malcolm Lowry - Pod wulkanem 13. Albert Camus - Eseje 12. Simone Weil - Myśli o człowieku 11. Bruno Schulz - Proza 10. Michał Bułhakow - Mistrz i Małgorzata 09. Jorge Luis Borges - Proza 08. Herman Hesse - Gra szklanych paciorków 07. Iwan Bunin - Nathalie i inne opowiadania 06. William Faulkner - Absalomie, Absalomie! 05. Tomasz Mann - Czarodziejska Góra 04. Rainer Maria Rilke - Elegie duinejskie 03. Thomas Eliot - Ziemia jałowa 02. James Joyce - Ulisses 01. Marcel Proust - W poszukiwaniu straconego czasu
Niestety wypadam wobec tego kanonu kiepsko, bo przeczytałam tylko 4/20.
Do niektórych pozycji podchodzę "jak pies do jeża", a szczególnie do Z.
Herberta W najbliższym czasie na pewno chcę przeczytać M. Prousta i S.
Weil. Obecnie czytam "A lasy wiecznie śpiewają" T. Gulbranssen,
następnie "Człowiek bez właściwości" R. Musil oraz Celine L- F. "Podróż
do kresu nocy". Musil i Celine będę czytała jako e-book (nie lubię
tej formy), niestety miejska biblioteka nie ma tego w swoich zbiorach, a
ceny w antykwariatach są bardzo wysokie (białe kruki).
[...] "Lasy björndalskie śpiewają.
Śpiewa i wiatr, i wody, i ptaki.
Szemrzą wszystkie strumyki, a na drzewach gwarno,
wszelkiego rodzaju i gatunku ptactwo ćwierka,
śpiewa i wyciąga trele". [...]
Książka Gulbranssen jest kolejną książką z literatury skandynawskiej, na
której nie zawiodłam się. Polecam książkę szczególnie na jesienne lub
zimowe wieczory, bo jej lodowaty klimat w zupełności pozwoli nam wczuć
się w atmosferę norweskiego dworu z XIX wieku.
Wspaniała saga o rodzinie z Björndal,
która toczy się w północnej Norwegii. Ród z Björndal jest bogaty, pełen
dumy, pychy ale i dobroci dla ludzi, którzy cierpią biedę. [...]"Tym,
którzy cierpią biedę, niełatwo mówić prawdę"[...] W rodzie największą
rolę odgrywają: Stary Dag oraz Młody Dag - mężczyźni silni, nie
okazujący uczuć, dumni, wytrwali i męscy, którzy większość swojego czasu
obcują z przyrodą. Czy takich mężczyzn można pokochać miłością, która
stopi lód na ich sercach? Grzechy przeszłości mają ogromny wpływ na
przodków, które niejednokrotnie prowadzą do tragedii. Tego wspaniałego
rodu nie byłoby bez kobiet, a do nich mężczyźni z Björndal mają
wyjątkowe szczęście. Teresa i Adelajda - kobiety mądre, zimne i surowe
pomimo to kochające bezgranicznie swoich mężów. Na co dzień zmagają się z
własnymi tragediami ale dzielnie znoszą ból i wspierają swoich
najbliższych.
Niesamowita opowieść, której nie chce się końca. Pomimo niewielu
dialogów, długich opisów przyrody i emocji, którymi targani są
bohaterowie, to czyta się tę książkę szybko i z ogromną przyjemnością.
Trygve Emanuel Gulbranssen ur. 15 czerwca 1894 w Oslo, zm. 10 października 1962 w Eidsberg - norweski pisarz.
Trygve Gulbranssen zadebiutował w 1933 roku powieścią A lasy wiecznie śpiewają, która została przetłumaczona na trzydzieści języków i sprzedana w ponad 12 milionach egzemplarzy.
(info. za Wikipedią)
"Kiedy przeczytam nową książkę, to tak jakbym znalazł nowego
przyjaciela, a gdy przeczytam książkę, którą już czytałem - to tak
jakbym spotkał się ze starym przyjacielem." /przysłowie chińskie/
Dla mnie antykwariat jest miejscem
magicznym, w którym mogę odnaleźć książki zarówno ogólnodostępne
(popularne, które można kupić bez najmniejszego problemu) oraz rara avis
czyli biału kruk - książka o niskim nakładzie, którą bardzo trudno
nabyć, a jeżeli już jest taka możliwość, to ma bardzo wysoką cenę.
W antykwariacie każda książka
już ma swoją historię, np. kiedyś widziałam całą serię Nike z
wydawnictwa Czytelnik, którą sprzedał starszy Pan na emeryturze i na
ostatniej stronie pisał notatki: kiedy zaczął czytać, co o książce myśli
i kiedy skończył czytać. W antykwarycznych woluminach można znaleźć
stare zdjęcia, bilety, a na biletach notatki o książce, zaschnięte
rośliny, które służą jako zakładka. Bardzo lubię w książkach, a
szczególnie tych przedwojennych exlibrisy, które teraz nie są popularne.
Exlibris sam w sobie już jest sztuką, niekiedy wykonany przez znanych
artystów dla sławnych ludzi. Do takiego miejsca nie można wejść na
chwilę i pospiesznie przejrzeć regały, to miejsce w którym czas się
zatrzymuje, a książka sama przywołuje swojego właściciela. Dzisiaj jedna
książka sama wpadła mi w ręce w antykwariacie w Raciborzu, a jest to
"Młodsza Lubohradzka" - powieść Konstancji Bielskiej, wyd. Nakładem
Księgarni Ignacego Rzepeckiego w Warszawie, przy Nowym świecie 9, w roku
1914. Książka zawędrowała aż do Lwowa do wypożyczalni "Basia" przy
ulicy Jabłonowskich 112 - otrzymała numer katalogowy 1252. Nie wiem
jakie były losy tej książki i pewnie nigdy się nie dowiem.
I tak zrodził się pomysł na "Piątkowe spotkania w antykwariacie".
Postaram się co piątek przedstawić jakąś ciekawą historię związaną z
antykwariatem.
P.S. recenzja ww książki oczywiście będzie zamieszczona na moim blogu.
Oto zdjęcia stuletniej książki "Młodszej Lubohradzkiej" i jak widać,
egzemplarz nie jest w doskonałej kondycji ale na tym polega cały urok i
magia.
„Głód” Hamsuna jest niewielką ponadczasową powieścią psychologiczną
wydaną w 1890 roku, która naznaczona jest wątkami autobiograficznymi.
„Było to w czasach mego głodowania i włóczęgi po Christiani, owym
mieści, które każdego dnia musi naznaczyć swym piętnem...” (s.5)
Właściwie
nazywał się Knud Pedersen, urodził się 4 sierpnia 1859 roku w Lom
(środkowa Norwegia). Pochodził z ubogiej rodziny. Wychował się na
północy Norwegii, tamtejsza surowa lecz piękna przyroda wywarła ogromny
wpływ na twórczość Hamsuna. W chwili gdy kończył pracę nad tą książką
miał niewiele ponad trzydzieści lat, tak jak główny bohater „Głodu”.
Książka jest studium egzystencjalnym nieprzystosowanego do życia w
bezdusznym społeczeństwie inteligenta, pisarza i głodnego człowieka,
osłabionego niemocą aby iść w zamierzonym kierunku.
„Czuję się sam pełzającym zwierzęciem, które kona, ogarnione zniszczeniem pośród wszechżycia gotującego się na sen”. (s.24)
W utworze trudno doszukać się wartkiej akcji i porywającej fabuły, ale
chyba nie taka koncepcja pisania przyświecała autorowi, wprost
przeciwnie – daje dużo do myślenia. Pomimo niewielu stronic, nie nie da
się czytać Hamsuna natychmiastowo i nierozważnie.
„Ubóstwo
wyostrza pewne właściwości duszy i doprowadza do utrapień, które muszę
znosić. Ale pomaga również w niektórych sytuacjach”
Inteligent
biedny jest lepszym obserwatorem od bogatego. Biedak musi na każdym
kroku śledzić podejrzliwie słowa ludzkie, toteż jego uczucia i myśli
pracują intensywniej, jego słuch i odczuwanie doskonalą się; nabywa
doświadczenia za cenę ran, jakie odnosi jego dusza...” (s.119-120)
Momentami zachowanie bohatera może irytować, jego bezsilność, brak
determinacji, kłamstwa oraz wbrew pozorom dobroć – oddaje pieniądze
podczas kiedy sam cierpi na ich brak. W trakcie czytania można poczuć
zimny dreszcz na plecach, szczególnie gdy czyta się, że głód można
zaspokoić na wiele sposób – ssanie wióra znalezionego na ulicy lub kości
ze strzępkiem mięsa, albo własny palec.
„Zjawił się głód i jął kąsać, kłuć i szczypać boleśnie” (s. 56)
Głód doprowadzał go do podejmowania wstydliwych i haniebnych kroków – wymuszanie na innych: pieniędzy, mieszkania - „a teraz oto jestem brutalnym, natrętnym żebrakiem”. (s.72)
Główny temat lektury jest ponadczasowy – aktualny „wczoraj, dzisiaj i
jutro”. Książkę czyta się i szybko i wolno. Często wracałam do
poprzednich stronic, aby ponownie je przeczytać, bo traciłam wątek. Tak
jak pisałam na początku, nie ma w niej wciągającej fabuły ale nie jest
też nudna. Zakończenie jest zaskakujące i pełne optymizmu dla każdego
człowieka. Gorąco polecam czytelnikom Alberta Camus`a.