czwartek, 28 listopada 2013

Zły - Leopold Tyrmand

Książka zapomniana przez wielu, odłożona w kąt, zakurzona – ale "Zły" powraca po wielu latach na salony literackie, dzięki wydawnictwu MG, które zdecydowało się wznowić całą twórczość Leopolda Tyrmanda.
Pozycja przepastna, niespełna 800 stron, i wydana w ciekawej oprawie graficznej, tak jak przystało na doskonałą pozycję klasyczną.

Przed przystąpieniem do lektury, o tej książce słyszałam legendy oraz same pozytywne opinie i teraz miałam przyjemność, aby to wszystko zweryfikować.
Któż nie zna Stanisława Grzesiuka, spod którego pióra wyszły słowa piosenki, wprost oddające ducha tej powieści:

"(...)Chciałeś być cwany, w ząbek czesany,
To teraz gnijesz, draniu, w błocie pochowany
My, warszawiacy, jesteśmy tacy,
Kto nam na odcisk - to już Hiszpan - zimny trup

I niechaj każdy wie: kto na nas szarpnie się,
To mu to zaraz bokiem wyjdzie - może nie?
Nie masz cwaniaka nad warszawiaka
Chcesz z nami zacząć to se przedtem trumnę kup."

Akcja powieści, na początku zdaje się być leniwa i mało istotna, oto Marta Majewska, kupuje leki dla chorej matki. Czekając na przystanku, dwóch chuliganów trąca ją i Marta traci lekarstwa. I wtedy pojawia się on. Parę szybkich ciosów i warszawscy rzezimieszkowie leżą na ziemi. Przypadkowi przechodnie, którzy widzieli tę sytuację, zastanawiają się kim jest i jak wygląda bohater, który tak jak nagle się pojawił, równie szybko zniknął? Każdy zdążył zobaczyć tylko jego przenikliwy wzrok i jasne spojrzenie.

"Za każdym razem nikt ze świadków zajścia nie potrafi wytłumaczyć, co się stało, kiedy i jak, kto był sprawcą. Wszyscy bredzą o jakimś cieniu, szybkim jak błyskawica, nieuchwytnym jak mgnienie oka (...)"

Pośród murów odradzającej się Warszawy, grasują złodziejskie szajki, drobni przestępcy, "koniki". Mieszkańcy stolicy obawiają się kolejnych napadów i huligańskich wybryków – czekają na "zbawiciela". I taki się pojawi. Jest nim tytułowy "Zły". To on wypowiada walkę przestępczemu półświatkowi. Dlaczego ZŁY staje w obronie słabszych, prześladowanych, napadanych i lżonych – sprowadzając na siebie milicję, która staje na głowie, aby dorwać jedynego sprawiedliwego? Powód jest prosty i znany od zarania dziejów. Główny bohater, w przeszłości, nie należał do prawowitych obywateli. Teraz nadszedł czas aby odkupić dawne winy. I tutaj Tyrmand daje nam pole do rozważań moralnych – czy złem można zwyciężać?

ZŁY tak jak za dawnych czasów, nadal preferuje "prawo pięści" i samosądu, czym ściąga na siebie uwagę dziennikarzy. Każdy chce poznać Złego, który stał się synonimem wszelkiego zła, które czai się w ciemnych ulicach.

Powieść galopem brnie do przodu – jedni umierają, drudzy porywają, kolejni nielegalnie handlują biletami, a jeszcze inni wchodzą w płomienne romanse, a wszystkich łączy Warszawa, która jest pełnoprawną bohaterką powieści.

Jedną z głównych osi fabuły książki, jest wątek miłosny, między Martą Majewską i doktorem Halskim, a w tle jej narzeczony. Nie jest to jednak tanie romansidło za czasów PRL, na planie Warszawy, z miejskimi cwaniaczkami w rolach głównych.

Leopold Tyrmand stworzył prawdziwy dokument tamtej epoki. Czytając jego powieść doskonale wczujemy się w klimat tamtych lat. Ówczesna moda, obyczaje, warszawska architektura, lokale - z wielką precyzją i oddaniem zostajemy oprowadzeni po stolicy, w której można się zakochać lub przynajmniej zmienić zdanie in plus.

Książka pisana jest językiem barwnym i plastycznym, żywo i z temperamentem. Ale momentami napotkamy na nużące opisy. Czytając powieść, niekiedy miałam wrażenie, że ilość stron, nie poszła za jakością. Postaci jest zbyt wiele, jak na taką nieskomplikowaną fabułę, i co za tym idzie, niektóre z nich są bardzo "papierowe" i nijakie.

"Zły" to klasyka polskiej literatury, która wpisała się w kanon powieści łotrzykowsko-awanturniczej, i koniecznie trzeba ją przeczytać. Takiej Warszawy już nie ma ale dzięki świadectwu, które autor zawarł na kartach tej powieści zawarte, jeszcze wiele pokoleń będzie miało sposobność zapoznać się z magią minionej epoki.

Jest to książka pisana z sercem i od serca, w której – jak pisał Gombrowicz - "wszystko lśni, tryska, brzmi i śpiewa".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz